Translate

piątek, 12 października 2012

uwięziony motyl


Czasami czuję się tak, jakby w mojej piersi był uwięziony motyl, który trzepocze się i miota przy każdym nierutynowym dźwięku – gdy nagle zadzwoni telefon, gdy mąż niespodziewanie pojawi się w drzwiach, a ja czuję, że humor ma raczej w kolorze czarnym niż różowym.

Zastanawiam się, jak ten motyl może tak żyć – ciągle przerażony, ciągle w gotowości, że coś złego się wydarzy…

Czy w ogóle można tak żyć?!

Strach to najbardziej wszechobecne uczucie w moim ciele.

Zaraz otworzą się drzwi, a ja będę chodziła na palcach, wyczuwając czy mam grunt pod nogami czy mi go zabraknie.

Jutro on idzie do pracy, 8 godzin ciszy i relaksu – jeśli tak można nazwać egzystencję i cichą wojnę z nią.

Walka toczy się cały czas o terytorium w kuchni czy na balkonie, ugotowanie obiadu, przeciągnięcie sąsiadki na swoją stronę czy chociażby ilość kwiatków na parapecie.

Cicha wojna, bez bitew czy potyczek.

Wrogowie nie patrzą sobie w oczy, tylko wyczekują błędu przeciwnika albo stosownej do skoku chwili.
Normalny dom, normalna rodzina, a w czterech ścianach ciągła cicha wojna o rolę przywódcy.

Każdy uważa się za zwycięzcę i chce nim być – ja, bo wreszcie chciałabym zacząć żyć i wypuścić z piersi trzepoczącego się ptaka; on, bo jest facetem i przynosi do domu pieniądze; ona, bo to kiedyś był jej dom i nie chce usunąć się w cień.

Podobno epoka lodocowa już dawno minęła, nie wszędzie…

4 komentarze:

  1. Zarówno ty jak i twój mąż powinniście zadać sobie pytanie: dlaczego jesteście razem, z jakiego powodu??? Może odpowiedz na to pytanie zmieni coś w twoim życiu. Smutny wpis. Straszny. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dziękuję za komentarz ;)
    Twój blog wydaje mi się fajny, po tej notce, wydaje mi się, że piszesz o swoim życiu, tak?
    Będę wpadać tutaj częściej, pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

Dziekuję za komentarz, polecam się na przyszłość :)