Translate

niedziela, 28 października 2012

pancerz


To przykre, że mieszkając pod jednym dachem z najbliższym ci teoretycznie człowiekiem, tak naprawdę mało o nim wiesz albo zupełnie nic.

Mijamy się na zakrętach naszego domu, starając się zdradzić o sobie jak najmniej – co robisz, nic, a ty, też nic – nie zdradzaj niczego, bo druga strona nie przebije wtedy twojego pancerza, a co za tym idzie nie będzie mogła cię zranić…

sobota, 27 października 2012

migawki czasu


Jak ten czas się dziwnie przemieszcza.

W chwilach ważnych, ciężkich, ołowianych nagle się zatrzymuje i słychać wręcz jego oddech. Powietrze jest ciężkie, oddechy innych ludzi normalne, tylko ja jakbym się zatrzymała w miejscu. Każdy ruch wymaga potwornego wysiłku, każdy oddech boli, każda myśl jest spowita w gęstą mgłę. Trudno cokolwiek zmienić…

A te nieliczne chwile szczęścia biegną na oślep jak odrzutowiec. Mijają jak błyskawica, oświetlają życie na sekundę i potem znów czekam na nie całą wieczność…

czwartek, 18 października 2012

doskonałość

Nie wiem skąd we mnie to wewnętrzne pragnienie bycia doskonałym.

Chyba z przeświadczenia, że jestem gorsza, wyniesionego z dzieciństwa.

Wstydziłam się ojca, który raz na miesiąc wpadał na tydzień w pijacki amok, a przez kolejne trzy gotował mi obiadki.
Mama, moja kochana, najdroższa mama, która sama w życiu dużo przeszła, widziała we mnie tę nieśmiałość w stosunku do życia i chciała mnie chronić. Ale nikt za nas zycia nie przeżyje, nikt nigdy nie bedzie wiedział, co tak naprawdę myslimy i czujemy.

Doskonałość to maska, którą zakładam, by nie czuć, że dla mnie nie ma miejsca, że wyobcowanie to główna cecha mojej natury.
doskonałość jest obroną przed światem....

wtorek, 16 października 2012

kto nie idzie do przodu, ten się cofa

Tak naprawdę to sama zasłużyłam sobie na taki los.
To moje decyzje doprowadziły mnie do mojego punktu krytycznego.
Nie jestem aniołem, zdecydowanie nie. Mam kilka większych i setki małych grzeszków na sumieniu.
I zastanawiam się, dlaczego on nadal ze mną jest? Z miłości, przyzwyczajenia czy litości, że sama sobie nie poradzę.

Wiem, że kto nie idzie do przodu, ten się cofa, ale nawet nie wiem czy mam siłę przetrwać kolejny dzień...
Jak tu mysleć i przeć do przodu?..

sobota, 13 października 2012

gdy Cię nie widzę nie wzdycham, nie płaczę...

Czy ja go jeszcze kocham?
To pytanie zadawałam sobie setki razy w przeciagu ostatnich kilku lat. I nie umiem sobie szczerze na nie odpowiedzieć.
Czasami widzę w nim tego młodego mężczyznę, który potrafił wstać w środku nocy, by przejechać pół Polski i powiedzieć mi dzień dobry, kiedy rano otwierałam oczy. I widzę wrażliwego człowieka, który nie akceptował zła tego świata i ludzi.
A czasem mam ochotę trzasnąć drzwiami i wyjść. Nie zabierać ze sobą nic oprócz własnej godności.
Jestem jak kura - trzepoczę skrzydłami, ale unieść się nie potrafię.

Ciekawe, że kobieta w domu to właśnie kura domowa...

Nie lwica, pantera czy nawet łabędź - kura, ewentualnie kwoka...

I tak się właśnie czuję - głupia kura, która wie, że nigdy nie będzie latać, ale wciąż ma nadzieję.

piątek, 12 października 2012

uwięziony motyl


Czasami czuję się tak, jakby w mojej piersi był uwięziony motyl, który trzepocze się i miota przy każdym nierutynowym dźwięku – gdy nagle zadzwoni telefon, gdy mąż niespodziewanie pojawi się w drzwiach, a ja czuję, że humor ma raczej w kolorze czarnym niż różowym.

Zastanawiam się, jak ten motyl może tak żyć – ciągle przerażony, ciągle w gotowości, że coś złego się wydarzy…

Czy w ogóle można tak żyć?!

Strach to najbardziej wszechobecne uczucie w moim ciele.

Zaraz otworzą się drzwi, a ja będę chodziła na palcach, wyczuwając czy mam grunt pod nogami czy mi go zabraknie.

Jutro on idzie do pracy, 8 godzin ciszy i relaksu – jeśli tak można nazwać egzystencję i cichą wojnę z nią.

Walka toczy się cały czas o terytorium w kuchni czy na balkonie, ugotowanie obiadu, przeciągnięcie sąsiadki na swoją stronę czy chociażby ilość kwiatków na parapecie.

Cicha wojna, bez bitew czy potyczek.

Wrogowie nie patrzą sobie w oczy, tylko wyczekują błędu przeciwnika albo stosownej do skoku chwili.
Normalny dom, normalna rodzina, a w czterech ścianach ciągła cicha wojna o rolę przywódcy.

Każdy uważa się za zwycięzcę i chce nim być – ja, bo wreszcie chciałabym zacząć żyć i wypuścić z piersi trzepoczącego się ptaka; on, bo jest facetem i przynosi do domu pieniądze; ona, bo to kiedyś był jej dom i nie chce usunąć się w cień.

Podobno epoka lodocowa już dawno minęła, nie wszędzie…

czwartek, 4 października 2012

ambiwalentny

Ambiwalencja jego uczuć do mnie zmienia się z prędkością światła.

Przechodzi obok mnie, uśmiecha się i żartuje, by nagle spojrzeć spod oka i warknąć: czego ty chcesz?

No właśnie: czego ja chcę?

Najbardziej?!

Pierwsza myśl?

Wygrać w totolotka tyle, by już nie matrwić się o pieniądze. Kupić sobie małe mieszkanko, do którego można zaprosić koleżankę czy sąsiadkę bez obawy, że ktoś warknie, gdzy ją zobaczy. W którym można poustawiać swoje bzdety, ugotować coś dziwnego i przypalić coś bez drżenia serca. Zacząć szyć własne projekty dekoracji do domu i czuć się wreszcie swobodnie u siebie.

Wreszcie zacząć żyć.

Póki co wsłuchuję się w kroki na schodzach. Och, chyba się zbliżają...

Muszę lecieć!

cdn...


Zdjęcie zaczerpnięte z internetu.