Ambiwalencja jego uczuć do mnie zmienia się z prędkością światła.
Przechodzi obok mnie, uśmiecha się i żartuje, by nagle spojrzeć spod oka i warknąć: czego ty chcesz?
No właśnie: czego ja chcę?
Najbardziej?!
Pierwsza myśl?
Wygrać w totolotka tyle, by już nie matrwić się o pieniądze. Kupić sobie małe mieszkanko, do którego można zaprosić koleżankę czy sąsiadkę bez obawy, że ktoś warknie, gdzy ją zobaczy. W którym można poustawiać swoje bzdety, ugotować coś dziwnego i przypalić coś bez drżenia serca. Zacząć szyć własne projekty dekoracji do domu i czuć się wreszcie swobodnie u siebie.
Wreszcie zacząć żyć.
Póki co wsłuchuję się w kroki na schodzach. Och, chyba się zbliżają...
Muszę lecieć!
cdn...
Zdjęcie zaczerpnięte z internetu.
Ciekawy początek :)
OdpowiedzUsuńMaryska
Smutne...
OdpowiedzUsuń